sobota, 15 listopada 2014

12. Rozmowa telefoniczna...



Zadzwoniła do mnie żona mojego kolegi (jednego z niezbyt licznego grona facetów których toleruję). Rozmowa przebiegała mniej więcej tak:

Ja: Halo?

Ona: Hej kochana! Co u Ciebie? Wiesz dzwonię, bo mam pilna sprawę!
J: Taaak? (oho!)
O: Zbliżają się Andrzejki i urządzamy przyjęcie dla znajomych i ich dzieci, może zechciałabyś przyjść?
J: No, nie wiem. W zasadzie mam już plany... (czyli jak się zgrabnie wywinąć)
O: Plany zawsze można zmienić! Kochana przyjdź! Proszę!
J: Dobra, dobra. O co dokładnie Ci chodzi? (czując pismo nosem zapytałam)
O: Rodzice będą się bawić w naszym salonie, a dzieci w pokoju obok. No wiesz, posiedziałabyś z tymi dziećmi w tym pokoju. Ty tak lubisz dzieci! Goście wszyscy sparowani, nawet nie miałabyś z kim pogadać. Oni wszyscy siedzą w finansach, a przecież to nie Twoja bajka! Zresztą nawet Ci którzy nie są finansistami i tak nie byliby dla Ciebie interesujący.
J: Kojarzysz że bodajże dwa lata temu też chciałaś bym przyszła właśnie po to? (zapytałam, by sprawdzić)
O: Oczywiście, że kojarzę! Wtedy tak okrutnie mi odmówiłaś. Musiałam szukać niań i im płacić! Do tej pory nie rozumiem jak mogłaś wyciąć mi taki numer! Ja Ci tylko proponowałam dobrą zabawę, a Ty powiedziałaś nie i odłożyłaś słuchawkę! Wiesz, to było bezczelne!
J: Zgadnij co zrobię w tym roku! (odpowiedziałam z radością w głosie)
O: Zgadzasz się! Och, to cudownie!
J: Nie moja droga! Nie zgadzam się. W jednej swojej wypowiedzi obraziłaś mnie dość dobitnie i wiem, że miałaś to na myśli. Ty nie mówisz nic przypadkowo. To, że jestem samotną matką nie degraduje mnie do pozycji darmowej niani, bo przecież tak dobrze będę się bawić ze zgrają nie moich dzieci. Zgaduję, że Twoimi psami, które się na mnie zawsze z ochotą maniaka rzucają tez miałabym się zająć? Poza tym fakt, że nie pracuję nie oznacza, że nie potrafię dogadać się z ludźmi którzy pracę posiadają. Co więcej z tego co mi wiadomo, na Twojej imprezie będzie parę osób które znam i które zawsze chętnie rozmawiają ze mną niż z Tobą. Choćby dlatego, że ja się nie wywyższam na każdym kroku i nie wbijam nikomu szpilki z racji tego, że mam załóżmy nowy samochód. Nie, moja droga, nie zgadzam się. Nie będę darmową nianią. Nie nie pomogę Ci w niczym, choćby dlatego że mnie nie szanujesz. Żegnam.

Chwilę później telefon od jej męża
J: Halo...
On: Hej. Przeprosić chciałem za nią. Znowu sobie wymyśliła coś. Ja już nie wiem co mam zrobić, żeby ona przestała być taka. Przed ślubem była inna. Pamiętasz?
J: Pamiętam. Nawet nie była taka zła.
O: Właśnie. Zaczynam się zastanawiać czy to ma sens jeszcze.
J: Wiem! Macie podpisaną intercyzę?
O: Tak, ale co to ma do rzeczy?
J: Zagroź jej rozwodem, bo się zmieniła, bo wykorzystuje ludzi do własnych celów, bo nie szanuje przede wszystkim Ciebie i wykorzystuje jak może. Pamiętam jak się cieszyłeś dwa lata po ślubie, że będziecie się wreszcie starać o dzieci. I co? Do tej pory się nie staracie, bo ona odkłada i odkłada. W ogóle czy Wy jeszcze ze sobą sypiacie? Zresztą nie chcę wiedzieć! Weź z nią zrób coś, bo następnym razem po prostu was odwiedzę i dam jej w pysk. Straciłam do niej cierpliwość. Już dawno. Naprawdę nie obiecuję, że jak zadzwoni następnym razem to będę miła, czy cierpliwa. Mam swoje życie, a ona dzwoni nawet do mnie po to, bym poleciała jej kupić chleb, bo ona zapomniała, a że ma świeżo pomalowane paznokcie to nie pójdzie i czy ja bym nie szła bo ja i tak nie mam nic do roboty. To naprawdę nie jest miłe. Póki co się żegnam, może niezbyt miło, ale pamiętaj, że Ty zasługujesz na kogoś lepszego. Pa!



Chwilę później zadzwoniłam ja do niego, by nie brał tekstu o rozwodzie serio. Po prostu byłam wkurzona na nią i wyjątkowo, jak nie ja, wyżyłam się i na niej i na nim. I że nie pomogło niestety. Powiedział, że wie.



Godzinę później telefon. Znowu ona. Myślę „o kur...a walnął tekstem rozwodowym!”.
O: Ale placki to byś nam upiekła! Choć tyle możesz dla mnie zrobić, ja Ci tak pomagam!
J: Niby w czym mi pomagasz?
O: Zawsze jak mam coś do zrobienia proponuję byś Ty to zrobiła. Obie wtedy możemy skorzystać! Ja będę mieć wolne, Ty będziesz mieć zajęcie.... to jak z tymi plackami?
J:....Oddajesz za koszty produktów i płacisz?
O: Oddać kasę za packi mogę, ale dlaczego mam Ci płacić, bo nie ogarniam?
J:  Za to że to robię chociażby?!
O: Oj, przecież Ty nie masz NIC do roboty!
J: Doprawdy? Wyliczę Ci: syn, zakupy własne, mieszkanie do ogarnięcia, zajmuję się tez siostrzeńcem, gotowanie obiadów, odrabianie zadań z synem, pranie, prasowanie – to jest to Twoje NIC. Co mi przypomina, jak tam Twoja kolejna nowa gosposia. Wytrzymuje jeszcze z Tobą? Jedyne czego ona nie robi to są zakupy prawda? A Ty na zakupy zawsze idziesz z obstawą męża, który wszystko pakuje, potem niesie, żebyś nie złamała paznokcia! Może się zamienimy, ja będę leżeć, pachnieć i dyrygować innymi za kasę męża, a Ty będziesz robić to całe NIC za mnie! Chcesz?!
O: No nie przesadzaj, aż tyle nie robisz.
J: Nie samo się robi. Krasnoludki zapierdalają i robią za mnie. Weź się kobieto ogarnij wreszcie! Żegnam!
Plus sms do jej męża „skasuj mój nr z jej telefonu!!!!!!!!!!!!!”



Ot, taka sytuacja.

Nie ma, że boli.

8 komentarzy:

  1. Tak myślałam, że nikt tego nie zrozumie. :/

    OdpowiedzUsuń
  2. To że jesteś sama,nie znaczy że masz siedzieć z dziećmi bo to nie Twoja bajka..
    Nie wiem jak można tak segregować ludzi ze względu na ich stan materialny,cywilny,życiowy czy jeszcze jakiś inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jakby mnie normalnie traktowała, zaprosiła na imprezę w gronie znajomych i od czasu do czasu zaglądała tam do tych dzieci, poprosiła mnie o to samo (a najlepiej niech dzieci się bawią z dorosłymi!) to bym to zrobiła z radością! Ba! Osobiście bym zaproponowała pomoc w organizacji, czy też kateringu. Ale w ten sposób? Absolutnie.
      Ona od czasu ślubu zupełnie się zmieniła, niestety na gorsze. Po niej widać, że uważa innych za gorszych, nawet własnego męża. Co jest niesamowicie przykre, on w nią taki wpatrzony jest, choć chyba już powoli do niego dociera to i owo. Dziś się z nim nawet widzę, ale tylko na parę minut, bo ma mi coś "ważnego" do powiedzenia i nie wiem czy się bać, płakać, czy śmiać. Mam tylko nadzieję, że nie stanie znów po jej stronie, tak jak dwa lata temu. Wtedy straciłabym kumpla.

      Usuń
  3. Nie rozumiem takich ludzi. Gdzie ich inteligencja? Jak można kogoś tak potraktować? Gdyby zaprosiła się normalnie...Z resztą dlaczego ty masz zajmować się dziecmi jakiś ludzi? Nie mają rodziców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inteligencja uiera jak się widzi wypchany portfel "drugiej połówki". A bez dzieci ponoć lepsza zabawa - nie wiem, nie kojarzę. Odkąd mam Młodego dwa razy wyszłam na koncert i jedyne o czym myślałam (w między czasie zachwycając się muzyką i nagą klatą Perttuncia) to był on.

      Usuń
  4. Jeśli chodzi o końcówkę rozmowy gratuluję ! Przecież ja bym już w pierwszej połowie wytargała przez tą słuchawkę... Masakra, że ludzie w ogóle mają taką czelność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś znała dalszy ciąg historii - perełka. <3

      Usuń