środa, 15 października 2014

3. Męczący dzień


Dziś pół dnia spędziłam z Karpikiem. Zaraz z rana pojechałam do Starszej Siostry i Karpika, ponieważ Siostra wraz ze swym Lubym musiała zrobić spore zakupy na zbliżające się chrzciny małego. Pośmialiśmy się, popłakaliśmy trochę, zjedliśmy co było do zjedzenia, pobawiliśmy się, pojeździliśmy wózkiem po polu i pospaliśmy. Karpik zajadał dziś pierwszy raz bananka słoiczkowego i po pierwszym szoku pt. „a co to?!” nie pozwolił mi odłożyć rarytasów dopóki się nie najadł (zjadł mało, choć na jego apetyty i tak byłam dumną ciocią). Przy okazji pobrudziliśmy parę rzeczy, ale wolno nam. :) 

Moja Siostra nawet sobie nie zdaje sprawy z tego jak jej zazdroszczę. Nawet nie tego, że ma pracę, faceta, że się budują. Oj nie! Zazdroszczę jej posiadania Karpika.

Mój Pierworodny chciały mieć siostrzyczkę, a ja sama marzę o drugim dziecku. Choćbym miała wychowywać sama. No, ale niestety nie mam na co liczyć. Wiatropylna nie jestem, na niepokalane poczęcie nie mam co liczyć, pączkowanie też nie wchodzi w grę. Mój instynkt macierzyński był zawsze mocno...hmmm(szuka odpowiedniego słowa)... rozbudowany(?!). Uwielbiam dzieci odkąd pamiętam, zajmowałam się nimi już od podstawówki (co jasne z nadzorem na początku, ale szybko nadzór zorientował się, że całkiem całkiem sobie radze i nie panikuję zbyt często, chyba, że mam dobry powód). Zawsze chciałam mieć dużo dzieci. Marzyła mi się czwórka, teraz marzę już tylko o drugim. Za dwa lata, dla mnie będzie już za późno na takie marzenia. Boję się rodzić po 30stce. Nie jestem w stanie określić dlaczego. Tym bardziej podziwiam moją Siostrę (jest 7 lat ode mnie starsza), że się zdecydowała (w końcu!) i zazdroszczę, że może jeszcze urodzić kolejne. Tego braku strachu też.

I tak oto samą siebie wpędziłam w dołek na koniec dnia. Ha! Ja to zawsze potrafię się dobić...
A mój Pierworodny podczas mojej nieobecności był pod opieką Pana Ojca Mego (vel. Dziadka) i grał prawie cały czas. No padłam. Zaraz po obiedzie zagoniłam go do nadrabiania zaległości szkolnych. A potem nadrobiliśmy stracony czas tuleniem, łaskotkami i rozmówkami. :)
A na deser uszko i dłoń Karpika :



oraz kot Bambus



P.S. Jestem padnięta... Nie ma, że boli.

4 komentarze:

  1. Jak się napatoczy pan dobry, kochany, ciepły, mądry, troskliwy i odpowiedzialny to i w wieku siostry zdecydujesz się na porodzik. Ja z moim nierozbudowanym instynktem bym się zgodziła:D a co!? Czemu nie?!:) Będzie dobrze... bo przecież nie może być ciągle pod górkę!
    Ja sądziłam, że mi się nie trafi chętny na mnie, na moje dziecko i jednocześnie chętny na swoje dziecko... a okazało się, że chętny jest nawet teraz! Ale nie rozważam bo się (póki co) jest słabym kandydatem. A wiesz kiedy się pojawił? Jak sobie postanowiłam, że w zasadzie mogę być sama do końca życia bo tak może fajniej i bezpieczniej. Więc grunt - nie szukać.
    Coś czuję, że nie skończy się w Twoim przypadku na jednym dziecku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj chciałabym... Tyle, że takich dobrych, troskliwych i odpowiedzialnych to z latarnią szukać (świeczka za mało światła daje)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj zdecydowanie za dużo zachodu, a satysfakcji za mało!

    OdpowiedzUsuń