czwartek, 29 stycznia 2015

32. Szaleństwo moi drodzy, istne szaleństwo.

Na nic nie mam czasu właściwie. Ciągle gdzieś latam, pędzę.

Zaczęło się niewinnie, jeden dzień bez internetu obiecywany samej sobie od wieków. Chciałam poczytać, potem może pograć, popisać. Taaa, i co jeszcze? Nie dane mi mieć chwili dla mnie ostatnimi czasy. Właściwie komputer idzie, włączony jest, ale co chwile jakieś akcje, wołanie mnie, telefonu.
Notkę piszę piąty dzień z rzędu. PIĄTY!

Poza tym wróciłam do pisania, raz idzie mi opornie, by zaraz mój mózg co 5 sekund miał inny (lepszy?) pomysł.

Biada mi, wykończę się.

Z rzeczy ważnych, miałam badanko – echo serca, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Z jednej strony się cieszę, a z innej... takie życie w niewiedzy mnie wykończy. Wolałabym by coś jednak wyszło na co mogłabym zrzucić to ciśnienie niskie, kołatanie serca, które bije jak po maratonie, chcąc wyskoczyć i biec dalej. No ileż można. Ludzie, przecież to tak cholernie boli.

A i mam chyba postępującą sklerozę. Na kalendarzu wiszą dodatkowe karteczki z tym co mam zrobić. Gorzej, że zapominam na nie popatrzeć...


Ech... zamotałam co nie?

Nie ma, że boli.

5 komentarzy:

  1. Ostatnio coś opornie Ci idzie publikowanie wpisów na blogu to raz.
    Dwa - nie ma weny do pisania, nie ma pisania. Jest wena, jest pisanie ! Na wenę czekaj, a nie z przymusu!
    Trzy - ciesz się, że jest okej z sercem. Kołatania serca i opisanie przez Ciebie objawy mogą mieć coś wspólnego z tarczycą (poczułam się teraz jak lekarz, internetowy :D )
    No i tego, to by chyba było wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie piszę z przymusu. Raczej jest tak, że mam pomysł na dialog, scenę czy cokolwiek, ale muszę ogarnąć siebie, dziecko, ojca (który notabene ostatnio do tego stopnia mnie wytrącił z równowagi, że do tej pory nie doszłam do siebie). W tak zwanym między czasie mam już kolejne pomysły. Wreszcie dane mi było zasiąść, z gorącą kawą, przed zeszytem (bo najpierw pisze w zeszycie) i co? Pustka kurna w głowie. Zero, nic, null. Wyparowało. Siedzę, myślę, skupiam się i... aż się ryczeć chce. :/
      Tarczycę miałam badaną. Sorry pani doktor, ale pudło. Ogólnie jak nigdy każdy wynik dobry (prócz pomiarów ciśnienia, ale z nimi zawsze było źle).

      Usuń
  2. To takie polskie :) Dobrze, że wyniki ok, ale gdyby nie były ok to wiadomo by było co jest nie tak. Moja koleżanka miała tak po tomografii głowy. Guza nie ma, ale kuźwa czego tak boli!?

    A o lustrze? O lustrze jak?

    Jak co roku kupiłam kalendarz żeby nie zapominać bo przecież teraz mam dwoje ludzi do ogarnięcia. I w tym roku przeszłam samą siebie - przestałam tam zaglądać już w styczniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że polskie. Polskie aż do szpiku kości... znaczy literek. :/
      A że głowa boli to też bym mogła popsioczyć. Ale to migrena. Spoko, przejdzie z czasem. Leków nie mam zamiaru brać. Nie będę się truć. Z tym sercem pewnie nerwica mi wyjdzie... :(
      O lustrze też się piszę. I nie tylko. Swój świat robię. Co napiszę to zmienię i tak w koło.
      Mam kalendarzy dwa. Jeden wiszący, o tu -> przy biurku. Drugi "książkowy", na wyciągnięcie ręki na półce o tu -->. Do tego zrobiłam sobie "Planner". Już w grudniu zaginął w akcji. Plus przypomnienia w komórce, oraz takie na maila... I ciągle zapominam o tym, by popatrzeć do tego wszystkiego. To się nazywa sklerozo-pierdołowatość.

      Usuń
  3. Dostałaś u mnie nominację do Libster Blog Award, więc wpadnij :D

    OdpowiedzUsuń