Oj
dylematy mnie dopadły. Chodzi o książki i nie tylko.
Jutro
wychodzi wyczekiwana przeze mnie książka pana George'a Martin'a
„Świat Lodu i Ognia” - encyklopedia Westeros innymi słowy.
Koszt: „tylko” 69,99zł. Z kolei 19.11 wychodzi kolejna
wyczekiwana książka autorstwa Abigail Gibbs „Mroczna Bohaterka:
Jesienna Róża”, druga część cyklu. Koszt: 39,99zł. Oczywiście
ceny podaję z np. empiku, czy matrasa.
Dodatkowo
mój syn, by chętniej się uczył ma „kalendarz odrabiania zadań
domowych”. Za cały kalendarz czerwonych buziek – super nagroda,
zielone buźki (parę lub całe) – fajna nagroda, kalendarz w
czarne buźki (od 5 wzwyż) – nagrody brak. I miałam w planie kino
w niedługim czasie, ponieważ w październiku miał tylko trzy
zielone buźki. Syn wczoraj mi oznajmił, że jednak woli zabawkę.
No i co ja mam kupić?!
Tylko
kurcze wszystko jest ok, ale skąd na to wziąć pieniążki?! Mam
zachomikowaną stówę, miała być na książkę Martina, ale ona
jest kurcze droga. U mnie każda złotówka na wagę złota.
Dosłownie. I co zrezygnować? W życiu! Nie ja! Nie z książki!
Tyle czekałam i co? :(
Tak czy
siak nagrodę obiecałam w tym tygodniu, najpóźniej w piątek. I
wiem, że muszę jechać do większego sklepu, by móc wybrać. A
obok oczywiście empik (ich jest pełno, więc właściwie gdzie nie
pojadę, tam zawsze czai się empik. Gdzieś za rogiem, piętro
wyżej, nie ważne... Czasem czuję się prześladowana. ;P). I jak
nie wejść, nie dotknąć, nie oglądnąć, nie powąchać?
Myślę
„może poczekać aż druga wyjdzie, przecież to tylko dwa tygodnie
później. No ale, co jak jej już nie będzie?! Bo wykupili! Bo nie
ma na magazynie. Dodruk robią. No zmora! Powiadam ZMORA!
No, a
przecież po prezent jechać muszę! Tu nic nie kupię...
Wiadomo,
jak kupię „Świat...” to zostanie mi 30zł, w sam raz na
prezent. Tylko co z drugą książką? Wrrrrrrrrrrr....
Myślałam,
że allegro mnie poratuję, że zamówię „Świat... sporo taniej.
I owszem znalazłam aukcje razem z przesyłką 49,50. No piękna
cena, 20zł do przodu! Wiadomo, że zbyt pięknie nie może być.
Człowiek (sprzedawca) nie ma ani jednego komentarza. Zero, nul!
Ryzykować? Z moim szczęściem? No nie wiem...
I to
jest właśnie mój dylemat. Książki kocham, jestem w stanie wydać
na nie ostatnie pieniądze, a potem sobie wyrzucać miesiącami
własną głupotę. „Przecież mogłam kupić coś młodemu. Ba!
Powinnam kupić coś młodemu, a nie na siebie wydawać! Albo
odłożyć, na kolejną chorobę małego, przecież na leki tyle kasy
idzie, ale nie ja głupia kupiłam książkę. KSIĄŻKĘ! Tak jakbym
ich pełno nie miała. Nie mieszczą się!” - już samą siebie
słyszę.
Kurczę,
a co młodemu kupić? Kino - fakt wydatek większy, jednak miałam
już to w planie. I teraz myślenie pt. jaką zabawkę?!
RATUNKU!!
Muszę coś wymyślić. Nie ma,
że boli.
Ja nie wiem (normalnie słyszę, jak myślisz "no dzięki!:|" :D). Bo mam zawsze ten sam problem jeżeli chodzi o wydatki. Dziś też miałam dylemat bo chciałam kupić sobie coś do ubrania, a nie chciałam tych pieniędzy wydać głupio. A książki lubię, ale nigdy za nie nie płacę - nie wyczekuję jakichś konkretnych tytułów - więc ciężko mi doradzić akurat w Twojej sytuacji. Swego czasu planowałam zakup magicznej kuli, która by odpowiadała na moje pytania. Ja nawet zakupów spożywczych nie umiem zrobić bez dylematu!
OdpowiedzUsuńUbrania kupuję albo na ciuchach albo na promocjach, np. zbliżających się przed świątecznych... co mi przypomina, że "nie mam się w co ubrać" (pomijając szafkę z ubraniami i szafę z...tak! również z ubraniami! Przynajmniej młody się jakoś konkretniej określił, teraz tylko się zebrać w sobie postanowić co z książką i jechać.... Matko z córką co ja zrobić mam :(
OdpowiedzUsuńOdwieczny problem każdej kobiety;) Na pewno coś wymyślisz, w końcu kto to wszystko ma pogodzić jak nie My,Kobiety?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam