czwartek, 6 listopada 2014

8. Zgrzeszyłam


Oj i to bardzo. Kupiłam tę książkę, już przy kasie zaczęłam sobie wyrzucać, że „aż tyle” wydałam na siebie i swoje zadowolenia. Pomijam całkowicie fakt, że książka kosztowała nie zapowiadane 69,99zł. ale 59,99zł (Chyba wyjątkowo tylko wczoraj. Przynajmniej moja buntująca się część mózgu zwana potocznie „egoistka” ma taką nadzieję, bo jak nie to to wcale nie jednorazowa okazja! A wtedy to już grzech podwójny!!).

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że 15 razy przeliczałam i obliczałam czy mogę, czy na pewno mi starczy alimentów (które i tak wydaję w całości na młodego), by nie pożyczać znów. Te pieniążki były moje - całkowicie, dostałam od mamy i powiedziała: „kup sobie wreszcie coś! Albo zostaw na kiedyś – zawsze się mogą przydać”. Powiedzmy że posłuchałam, bo to co zostało wydałam na puzzle 3D i grę planszową (a raczej 3 gry w jednym pudle) dla syna i na zakupy do domu. Choć ta część mego mózgu myśląca (powiedzmy) racjonalnie mówi mi ciągle, że zrobiłam źle. Powinnam się wstydzić i lecieć w podskokach oddać. Robi to często i dość głośno. A każdy rzut oka na książkę komentuje dosadnie: „Masz już tyle książek i kupujesz kolejne! Jak możesz! Wstyd! A jak młody zachoruje to skąd weźmiesz kasę?! Alimenty rzadko kiedy wystarczają! Dobrze o tym wiesz, ale nieeeee Ty musisz być egoistką! Książki! PHI! Zobaczysz, będziesz żałować! Przyznasz mi rację!” I tak w kółko. Plus tak zwane „przecinki” niecenzuralne, których przytaczać nie będę.


Pierwsze wrażenia z książki: cudo! Ilustracje są przepiękne! Książka napisana cudnie. Po Martinie nie mogłam się zresztą spodziewać czego innego. Ma facet talent! Wciąga od pierwszej strony, czaruje wszystkim. Sama przedmowa przeczytana do poduszki poskutkowała tym, że czytałam do późnych godzin nocnych i wcale nie miałam ochoty przestać, a wierzcie mi na słowo – takie rzeczy mi się nie zdarzają często. Mogłabym piać w zachwycie cały czas. :)

A teraz coś miłego dla oka (zdjęcia znalezione w otchłani internetu, ze strony wydawnictwa Czwarta Strona, lub zrobione przeze mnie komórką (wtedy za jakość nie odpowiadam :P)

Okładka
Smocza Skała, która wita nas gdy tylko otworzymy książkę,
właśnie wtedy zdecydowałam, że kupię!
Winterfell

Riverrun
Drakkar z Pyke
 
Królewska Przystań i Czerwona Twierdza
Wysogród
Inni
Drzewo Genealogiczne rodu Stark'ów 
(na tego typu ciekawostkach mam sporego hopla)


Nie ma, że boli.

7 komentarzy:

  1. Ja też tak mam ze wolw wydac na syna niz na siebie chociaz ostatnio sama siebie karce że sobie nic nie kupię, mam tajne rodzinne (tak mój luby o nich nie wiem) i zawsze obiecuje sobie że wydam na siebie i co, nie wydaje przeważnie w ogóle. Uwielbiam książki czytać, ale teraz wiek mojwgo syna nie pozwala na to, muszę mieć wszedzie oczy, (piszac yen komentarz wyrznal głowach w szafkę) jak ze mnie okrutna matka :p
    p.s mam nadzieje że w szkole niczego nie zauważą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś się ogarnęłam przed wyjściem :D Ja nie wiem, ja mam jakieś mega grzeczne dziecko chyba. On zawsze dał mi porobić coś samej, nic sobie nie robił. O.o

    OdpowiedzUsuń
  3. Ilustracje faktycznie majstersztyk.
    Żebyś wydała na siebie całą sumę (choć przecież właśnie cała suma była na Ciebie) mogłabyś czuć się winna. Ale 40% swojego prezentu oddałaś dziecku. Co będzie jak zachoruje? Nie zachoruje! Nie wolno myśleć, że coś pójdzie nie tak. Gdybym żyła w takim przekonaniu to nie wstawałabym z łóżka, że już o wyjściu na ulicę nie wspomnę. Jedną ręką obejmij nagrodę, drugą syna, a ja Wam życzę dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tylko stwierdzam fakt, bo to że on prędzej czy później zachoruje to jest z góry przesądzone (że ja przy nim druga to mam jak w banku). Nie mam nawet co w niego pakować witamin i czegoś na wzmocnienie bo reaguje wysypką i biegunką. Pytanie tylko kiedy zachoruje? A że życie to dzi**a... nie muszę chyba kończyć. ;)
    Co do książki, jest teraz takie powiedzenie, czasem sarkastycznie używane. Mianowicie "tyle wygrać". XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie! Dawkuję sobie tę przyjemność. :) Mogłabym poświęcić na to 24h i być po, no ale pomijając fakt, że byłabym śnięta (i to nie z braku snu, tylko z ogromu informacji do przetrawienia) to dzieckiem muszę się zająć, obiad zrobić, posprzątać i takie tam inne (np. umyć się). Aczkolwiek muszę stwierdzić, że jak już zacznę czytać to zasada "jeszcze jedna strona" bierze górę nad rozsądkiem mówiący "pora spać".

    OdpowiedzUsuń
  6. I bardzo dobrze,że kupiłaś coś dla siebie! Szczęśliwa Mama to szczęśliwe Dziecko! ;)
    Ja odkąd jestem w ciąży,oprócz wizyt u lekarza nie sprawiłam sobie nic i powoli zaczyna mnie to irytować. Czekam aż mój narzeczony dostanie wypłatę i też idę poszaleć,no może niedosłownie ale mam nadzieje,że tym razem kupie coś sobie.

    OdpowiedzUsuń